O, moja myśli, męko moja,
Nadzieje i gorycze!
Ilem wam złożył cichych ofiar —
Ja sam już nie policzę!
Bo całą młodość, duszę całą —
We łzach, uczuciem wzniosłem —
Na władczy rozkaz obowiązku,
Na jego ołtarz niosłem…
Dziś serce ogień wnętrzny pali,
Do życia rwie się dusza —
Lecz od wesołych ludzi zawsze
Uciekać coś mnie zmusza…
Jeśli me trudy, męki na nic,
Los każe, że zmarnieją —
Przyjdź, śmierci, zaraz… weź bez bólu…
Daj konać mi z nadzieją!…
Nowych uczuć trysnęłaś, krynico!
Idzie światem potężne wołanie…
Niech je wiatry na skrzydła pochwycą,
Niech roznoszą po życiowym łanie…
Głos się rozległ — wzywa ludzkie rzesze
Nie do mieczy, nie do krwawej burzy…
On nadzieję świętą w sercach krzesze,
Ludziom — wrogom wieczny pokój wróży!
Pod sztandarem tej świętej nadziei
Pokojowi się kupią szermierze…
Szybko rośnie moc drogiej idei
Dzięki pracy i niezłomnej wierze!